Nadszedł niestety ten ostatni dzień... Rano spędziłam jeszcze w hotelu Vlassis w Stomio, a potem u Vany. Około południa wróciłam do Kokino Nero, spakowałam moje 5 rzeczy i poszłam do Aqua Rossy gdzie pracuje moja koleżanka Sofia na ostatnie fredo espresso. Na koniec odwiedziła mnie jeszcze moja ukochana Dimitra z rodzicami (ta, której byłam opiekunką przez 3,5 roku). Poszlysmy coś przekąsić, w planie był jeszcze spacer, ale niestety pogoda się zepsuła i zaczęło padać. Poszłam do pokoju i zadzwoniło jeszcze parę znajomych do mnie żeby się pożegnać. Jeden z nich stwierdził, że pada bo Grecja płacze że wyjeżdżam. Wyjazd autokarem na lotnisko był o 3.30 w nocy, ale nie potrafiłam zasnąć... Było mi tak strasznie smutno. A jak już jechaliśmy w stronę lotniska to nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Myślałam sobie - kiedy i czy jeszcze kiedykolwiek tutaj wrócę, w moje strony do moich znajomych i rodziny...że ja już nigdy nigdzie nie będę szczęśliwa. Nigdzie nie czuję się tak naprawdę w domu. Tego uczucia nie da się opisać, czy w Grecji czy w Polsce, zawsze czegoś mi brakuje i będzie brakować. Takie powroty jak ten mój na tydzień są piękne ale gdy się kończą, boli... Nie wiem jeszcze jak się ułoży moje życie i gdzie w końcu wyląduję. Na razie nie jestem na tyle silna by znowu coś zmieniać i boję się, że podejmę zła decyzję... Wszystko pozostawiam losowi, ale zawsze będę miała 2 ojczyzny i 2 rodziny. Jestem wdzięczna za to i dziękuję moim znajomym i rodzinie, że tak ciepło mnie przyjęli. Może na koniec tego postu piękna piosenka,która ma dla mnie pewne znaczenie
https://m.youtube.com/watch?v=MX9Y2SPVA90
https://m.youtube.com/watch?v=MX9Y2SPVA90