niedziela, 23 października 2016

Już rok w Polsce

Dziś rocznica... już dokładnie rok jestem spowrotem w Polsce... Pamiętam ten dzień jak żaden inny w moim życiu. Nie napisałam tutaj w sumie powodu mojego powrotu, ale uwierzcie mi że była to tak niesamowita historia, że można by było książkę napisać i... Może nawet tak zrobię. Teraz będziecie się domyślać pewnie i zastanawiac, ale powiem tylko tyle, że na pewno nie było to coś złego co spotkało mnie ze strony mojego ex już męża lub jego rodziny. To całkiem inna bajka była. Zastanawiałam się nad tym długo i  nie mogłam podjąć decyzji... Aż w końcu 3 dni przed wyjazdem wstałam rano, spojrzałam w lustro i powiedziałam sobie... "co ja tutaj robię". Zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej żeby szukała mi autobusu do Polski. Znalazła na sobotę. Wasilisowi powiedziałam, że muszę jechać na jakiś czas do domu, żeby się nad wszystkim zastanowić. A że nie wiedziałam jak długo to będzie trwać czy tydzień, dwa, miesiąc lub już nie będę chciała wrócić to zwolniłam się z pracy jako opiekunka w autobusie szkolnym. W sobotę, w dzień mojego wyjazdu już czułam, że ten wyjazd jest inny, a jak już koleżanka udostępniła na Facebooku piosenkę "szczęśliwej drogi już czas" to nie mogłam powstrzymac łez. Nawet teraz jak to piszę to łezka kręci mi się w oku.  Wasilis był bardzo spokojny i nie próbował nawet mnie zatrzymać. Poszłam z płaczem do teściowej, mojej ukochanej, przytuliłam ją i powiedziałam, żeby wiedziała, że ja zawsze obojętnie co się stanie ich kocham i żeby nie myślała źle o mnie ze wyjeżdżam. Była trochę w szoku ale zapewniła mnie ze rozumie.  To mnie właśnie bolało najbardziej, że ranię moją rodzinę... Wasilis zawiózł mnie po południu do Larisy i poszłam do jednej a potem do drugiej koleżanki bo autokar odjeżdżał dopiero o północy, a Wasilis musiał iść do pracy. Nasze pożegnanie było krótkie i mało wylewne. On myślał że wrócę i że dobrze mi zrobi wyjazd, a ja miałam mieszane uczucia, mówiłam że wrócę, ale czułam, że chyba już zostanę. Miałam wykupiony bilet otwarty, ale jak zobaczyłam ten busik, którym jechaliśmy przez Bułgarię i Rumunię to zmieniłam to na bilet w jedną stronę. Po przyjeździe do Polski na spokojnie codziennie robiłam sobie rachunek sumienia. Pytałam siebie samą czy mi brakuje Wasilisa i czy chce i mogę z nim dalej być... Rozmawialiśmy raz na tydzień i się pytał czy już podjęłam decyzję. Po dwóch tygodniach byłam już pewna że zostanę, ale Wasilis mnie prosił żebym sobie jeszcze dała czas. Po kolejnych dwóch tygodniach powiedziałam, że zdecydowałam się zostać. Powiedział, że rozumie i że jest mu trochę przykro ale w sumie się tego spodziewał. Nie próbował mnie odzyskać. No i zaczęło się moje życie w Polsce. Dałam sobie czas do nowego roku by odpocząć i później zaczęłam szukać pracy. Znalazłam ją po 3 tygodniach. I tak od lutego blondynka na greckiej wsi sprzedaje sprzęt internetowy do Grecji i Niemiec.  Jeżdżę codziennie do biura do Żor, dostałam od taty auto.  To moja pierwsza taka prawdziwa i poważna praca.  W międzyczasie zaczęłam załatwiać sprawy rozwodowe i we wrześniu odbyła się rozprawa. Poznałam cudownego mężczyznę, który daje mi nadzieję i dzięki któremu odzyskałam wiarę w miłość i w siebie.
Podsumowując : to był trudny rok, ale powoli zaczynam wychodzić na prostą, odcinać się od Grecji, przyzwyczajać się do życia w Polsce.  To życie jest inne, tutaj żyje się ciągle w biegu najważniejsza jest praca i wydaje mi się, że na nic nie ma czasu. Ale staram się wplatać w moje życie trochę greckiego "siga, siga"...

4 komentarze:

  1. Czasem milczenie jest najlepszą odpowiedzią, pochyleniem się i uszanowaniem zwierzeń drugiej osoby.Najważniejsza jest uczciwość wobec siebie,reszta będzie nam dodana;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero wczoraj wrocilam po cztero tygoniowej nieobecnosci.Powodow dla ktorych opuszczamy ukochane miejsca czy osoby sa tysiace i kazdy jest najwazniejszy i wlasciwy dla danej osoby.Troche to smutna historia,mysle jednak ze rozwinie sie w szcesliwa dla pani,Marto.

    OdpowiedzUsuń